Listopadowy wieczór przywiódl w progi Progresji mocny i konkretny zestaw corowo-metalowej mieszanki w postaci kwintetu Pro-Pain [USA] / My City Burning [NL] / Resistance [BE] oraz dwóch rodzimych kapel, Chain Reaction oraz Neuronia. Czas leci, a Pro-Pain konsekwentnie wyrÄ…buje swojÄ… muzycznÄ… Å›cieżkÄ™ dostarczajÄ…c w tym roku już swój dwunasty, nomen omen Å›wietny album zatytuÅ‚owany „Absolute power” w ramach promocji którego ponownie zawitali w szarugÄ™ polskiej jesieni. Niefortunny termin wystÄ™pu pokrywajÄ…cy siÄ™ z grajÄ…cym tego samego dnia w Warszawie Soulfly sugerowaÅ‚ możliwość pojawienia sie ogranicznej iloÅ›ci publiki, jakkolwiek gdy przez salÄ™ przeszÅ‚a wiadomość, że sprzedaÅ‚o siÄ™ tylko…80 biletów perspektywa wyglÄ…du koncertu pod wzglÄ™dem frekwencyjnym zrobiÅ‚a siÄ™ trochÄ™ blada. Liczba osób na otwierajÄ…cej corowÄ… fiestÄ™ Neuronii potwierdzaÅ‚a ów przygnÄ™biajÄ…cy fakt, choć nie zraziÅ‚o to samych chÅ‚opaków z Warszawy, którzy ochoczo rozpoczęłi swój set. Ich metalowy-corowy mix oraz usilne nakÅ‚aniania wokalisty do zabawy niestety jednak nie miaÅ‚y wiÄ™kszej siÅ‚y przebcia. Ogólnie byÅ‚o w porzÄ…dku, choć fontman mógÅ‚by być mniej statyczny. „Lewy” to dobry gitarzysta solowy, a Misiek twarzÄ… i ekspresjÄ… na scenie przypomina Phila Demmela z Machine Head. Tyle skojarzeÅ„, po caÅ‚oÅ›ci byÅ‚o ok.
Jako drugi zespół na scenie pojawiÅ‚a siÄ™ ekipa Chain Reaction i od razu zrobiÅ‚o siÄ™ żywiej, żwawiej, gÅ‚oÅ›niej. StaÅ‚o siÄ™ tak głównie dziÄ™ki Å‚atwo udzielajÄ…cej siÄ™ dziÄ™ki energii frontmana Bartona, który jeszcze bardziej nie przejmowaÅ‚ siÄ™ wciąż marnÄ… frekwencjÄ… i naturalnie bawiÅ‚ siÄ™ sam ze swoim zespoÅ‚em próbujÄ…c wciagnąć pojedyncze ciaÅ‚a do zabawy. NoÅ›ny i skoczny styl kapeli, można by rzec „core’n’roll” byÅ‚ miÅ‚y w odbiorze i fajnie bujaÅ‚. Naturalna energia samej muzyki i czÅ‚onków zespoÅ‚u byÅ‚a przyjemnie zaraźliwa i pozostawiÅ‚a po sobie bardzo dobre ważenie. WystÄ™p podobaÅ‚ siÄ™ nawet Tomu Klimchuckowi, który przystanÄ…Å‚ sobie przy kramie z gadżetami i ochoczo kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… w rytm chemicznych dźwiÄ™ków.
PrzyznajÄ™ bez bicia, że wystÄ™p My City Burning mnie ominÄ…Å‚, gdyż pod barem natknÄ…Å‚em siÄ™ na Garego Meskila, rzeczonego wczeÅ›niej Toma oraz… wiÅ›niówkÄ™, która to trójca wciÄ…gnęła mnie w bardzo interesujÄ…cÄ… rozmowÄ™ na wszelakie muzyczno-polityczno-humorystyczne tematy. Najciekawszy motyw? Gary ujawniÅ‚ tÅ‚o powstania jednego z hymnów nowojorskiego hard-cor’e lat 90tych, „Through and Through” Life of Agony. Alan Robert, basista LOA wyznaÅ‚ mu kiedyÅ›, że numer ten jest zainspirowany ….”Rime of the Ancient Mariner” Iron Maiden. Na poczÄ…tku mnie zamurowaÅ‚o, a gdy po chwili przypomniaÅ‚em sobie w jaki sposób wchodzÄ… partie wokalne w obydwu numerach….rzeczywiÅ›cie!
Tak wiÄ™c pobudzeni i rozgrzani sztandarowymi produktami polskiego przemysÅ‚u destylarskiego Tom i Gary wrócili do garderoby, by przygotować siÄ™ do swojego wystÄ™pu, a mnie na scenie zastaÅ‚o ciężkie Resistance. Ich wystÄ™p przyniósÅ‚ wiÄ™cej metalu niż hardcore’a, w czym sporÄ… zasÅ‚ugÄ™ miaÅ‚ harczÄ…co-krzyczÄ…cy wokal Xerusa. Nie pomógÅ‚ też trochÄ™ zlewajÄ…cy siÄ™ dźwiÄ™k, ale na szczÄ™scie publika juz siÄ™ bardziej zagęściÅ‚a, wzmocniÅ‚a, nabraÅ‚a odwagi i nastapiÅ‚o przejÅ›cie ze stypy do zabawy.
W koÅ„cu na scenie pojawiÅ‚ siÄ™ Pro-Pain. Rozpalony wkurwiony i… niepohamowany. „Unrestrained” otwierajÄ…cy najnowszy album momentalnie rzuciÅ‚ granat w sam Å›rodek Progresji odrywajÄ…c wszystkich od Å›cian i rzucajÄ…c w wir pogo. PrzyznajÄ™ w sposób prosty i bezpoÅ›redni, że riff w Å›rodkowym przejÅ›ciu tego numeru ma po prostu niesamowitÄ… moc! W trakcie swjego setu chÅ‚opaki zrobili przelot przez w zasadzie wszystkie swoje pÅ‚yty i najwiÄ™skze „hity”. „Can you feel it”, „Get real”, „Stand tall”, „Foul taste of freedom”, „Make war not love”. Z obecnie promowanego „Absolute power” nie pojawiÅ‚o siÄ™ wiele pozycji, ale zagrali m.in. Å›wietny „Destroy the enemy.” Główna część koncertu zakoÅ„czyÅ‚a siÄ™ chwilowym znikniÄ™ciem zespoÅ‚u ze sceny, ale rozbuchana Progresja nie daÅ‚a im dÅ‚ugo odsapnąć i wywoÅ‚ani przez nienasycony tÅ‚um wyszli by dokoÅ„czyć dzieÅ‚a zniszczenia numerami „I remain” i „Time will tell”. Krótkie pożegnanie, zapowiedź powrotu w przyszÅ‚ym roku i wreszcie możliwoÅ›c oddechu dla publiki, która przez ponad godzinÄ™ byÅ‚a miażdżona zestawem ciosów bez żadnych przerw pomiÄ™dzy utworami. Jak na czterdziestoparolatków (przynajmniej Gary i Tom) kondycja godna podziwu. Pro-Pain jest wciąż gniewnym i bezkompromisowym wulkanem energii i w nadziei kolejnego z nim zderzenia z niecierpliwoÅ›ciÄ… bÄ™dÄ™ wypatrywaÅ‚ ich zapowiedzianego powrotu do Polski w 2011r.
Doświadczył: Krzysztof Bienkiewicz