Relacja: Muse (Orange Warsaw Festival,14.06.2015) | RockOko
 

Relacja: Muse (Orange Warsaw Festival,14.06.2015)

17.06.2015

Przekonanie o tym, że koncert Muse na warszawskim festiwalu będzie pełen mocy wyraziłam już w pisanej wcześniej recenzji ich świeżutkiego albumu DRONES, lecz to, co faktycznie miało miejsce w zeszłą niedzielę na Hipodromie zmiotło moje oczekiwania z powierzchni ziemi. 14 czerwca o 22:40, przy pierwszych słowach Drill Sergeant (intra do Psycho) rzeczywistość rozmyła się, a kilkadziesiąt tysięcy osób zostało wrzuconych w paranoiczny świat dronów, wojny, kontroli umysłu i walki o własne jestestwo.

Światła boleśnie pulsowały. Tłum pod sceną co rusz wpadał w oszalały rezonans. Gęste powietrze przecinało tysiące dłoni uniesionych w geście victorii albo zaciśniętych kurczowo pięści. Wrażenie, że za chwilę Służewiec stanie się punktem zapalnym drugiego powstania warszawskiego było nieodparte. Ludzie po prostu ryczeli z napięcia. Natłok decybeli był niemalże namacalny. Przygniatał, jednocześnie przeszywając i rozrywając uczestników tego obłędu od środka. Wykrzykiwane były teksty, riffy, a nawet solówki gitarowe Matta Bellamiego (np. w Madness), który z typową już sobie pretensjonalnością i patosem wykonywał gesty w stronę publiczności, podkreślając co bardziej epickie fragmenty utworów, których przy tym ułożeniu setlisty oczywiście nie zabrakło.

Fani zebrani pod Orange Stage mogli usłyszeć oprócz singli promujących DRONES, takie legendarne kompozycje jak Supermassive Black Hole, Hysteria, Plug In Baby, Stockholm Syndrome, Time is Running Out, Starlight oraz fenomenalne Knights of Cydonia, które zwieńczyło występ formacji. Definitywnie niespodzianką był utwór Apocalypse Please (z albumu Absolution). Twarze osób wyśpiewujących razem z wokalistą słowa And this is the end / This is the end / Of the world epatowały porażającymi emocjami. Nie brakowało zamkniętych powiek, spod których swobodnie wypływały łzy. Podobnie było przy utworze Uprising, gdy niektórzy zaczynali szarpać swoje koszulki tuż przy szyi, prawie je rozrywając, jednocześnie wrzeszcząc We have to unify and watch our flag ascend!

YouTube Preview Image

Tegoroczne single zostaÅ‚y równie mocno przyjÄ™te, jak i wyżej wspomniane hymny zespoÅ‚u. Przy Dead Inside, The Handler, czy też podczas Reapers, Muse’owi towarzyszyÅ‚ niezÅ‚omny chór wiernych fanów. Wspaniale prezentujÄ…cÄ… siÄ™ niespodziankÄ™ Brytyjczycy zgotowali podczas utworu Mercy, gdy spod sceny najpierw buchnęła para wraz z wielkÄ… iloÅ›ciÄ… konfetti, a chwilÄ™ później dołączyÅ‚y do tego oÅ›lepiajÄ…ce Å›wiatÅ‚a z biaÅ‚o-czerwonymi serpentynami. Spektakularnie wyglÄ…daÅ‚o także kilkanaÅ›cie ogromnych piÅ‚ek wypeÅ‚nionych również konfetti, które zostaÅ‚y wrzucone na dÅ‚onie publicznoÅ›ci przy koÅ„czÄ…cym pierwszÄ… część koncertu Stockholm Syndrome. Co ciekawe, fani wrzucili jednÄ… z piÅ‚ek na scenÄ™ i żywioÅ‚owo zachÄ™cali Chrisa Wolstenholme’a, by przebiÅ‚ jÄ… swoim basem.

Muse Warsaw Orange Festival 2015fot. abelgaloismuse

Nie bez powodu polska publiczność nazywana jest jedną z najlepszych na świecie. Przy zestawieniu z jednym z najlepiej koncertujących zespołów globu daje to mieszankę szaleństwa z wirtuozerią, czyli muzyczną bombę. Stąd też nigdy nie dziwią mnie przerażone twarze ochroniarzy stojących przy barierkach. Przy kilkudziesięciotysięcznym tłumie ciągle napierającym, skaczącym sobie na plecy i krzyczącym Yes sir! , można mieć obawy co do finału tego teoretycznie rozrywkowego eventu.

Choć trio z Teigmouth grało przeszło półtorej godziny, odnosiło się wrażenie, że minęła zaledwie chwila od wrzasków witających ich na warszawskich deskach do pisków, oklasków i łez pożegnania. Mimo że Muse nie dał w niedzielę ani chwili wytchnienia osobom zgromadzonym na warszawskim Hipodromie, atmosfera była tak zagęszczona i jednocześnie pobudzająca, że show mogłoby trwać aż do świtu. Po tym jak Bellamy, Howard i Wolstenholme zrobili sobie selfie z polską publicznością w tle i podpisali je na swojej stronie Poland! The best można uznać, że im także odpowiadał ten rodzaj interakcji i podwyższony poziom energii.

Tym koncertem Muse podkreÅ›liÅ‚ swój powrót do rock’n’rollowych korzeni. Bellamy nie szczÄ™dziÅ‚ przesteru, staraÅ‚ siÄ™ też robić nieco zamieszania na scenie, pomimo, że dzieÅ„ wczeÅ›niej podczas Download Festival poÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ i niemal zÅ‚amaÅ‚ nogÄ™. Howard i Wolstenholme także uderzali w rytm niespotykanie mocno (szczególny wyraz temu dali w Munich Jam). Do tego dochodziÅ‚y mroczne animacje na panoramicznym ekranie, celowniki ukazujÄ…ce siÄ™ na bocznych telebimach, gdy tylko pokazywany byÅ‚ któryÅ› czÅ‚onek zespoÅ‚u oraz stroje tria przypominajÄ…ce mundury.

YouTube Preview Image

Można spekulować, czy ten wystÄ™p przebiÅ‚ spektakl, który zaserwowali polskiej publicznosci przed trzema laty w łódzkiej Atlas Arenie, jednak wydaje mi siÄ™, że jest to zbyteczne. Na SÅ‚użewcu Muse zaprezentowaÅ‚ caÅ‚kowicie odmienny rodzaj podejÅ›cia. Mniej chodziÅ‚o o scenografiÄ™, reżyserkÄ™, bieganie z mikrofonem i padanie na kolana (co oczywiÅ›cie zawsze niezmiernie cieszy), a bardziej o realne granie, energiÄ™ i faktyczne emocje samego zespoÅ‚u. MyÅ›lÄ™, że wÅ‚aÅ›nie to, iż formacja Bellamiego zrzuciÅ‚a showmaÅ„skie maski najmocniej przyciÄ…gaÅ‚o publiczność do tej muzycznej furii. Bo wÅ‚aÅ›nie o to w tym wszystkim chodziÅ‚o – o autentyczność zarówno w wykonaniu, jak i odbiorze. A wiÄ™c stajÄ…c w tej Prawdzie, każdy niech teraz sam odpowie na pytanie Bellamiego – o ile siÄ™ odważy… Are you a human drone?

Aleksandra Tychmanowicz

muse selfie

 
 
Podziel siÄ™ na:
  • Facebook
  • Wykop
  • Twitter
  • email
Możliwość komentowania Relacja: Muse (Orange Warsaw Festival,14.06.2015) została wyłączona
 

Komentowanie wyłączone.

 

Rock Oko © Wszystkie prawa zastrzeżone. Serwis zaprojektowany przez www.fingerprintweb.pl. Projektowanie serwisów i pozycjonowanie stron.