Rozmawiamy o kreatywnoÅ›ci, ale tworzenie muzyki to również mozolna praca. CaÅ‚e dnie spÄ™dzone w sali prób czy studio, godziny poÅ›wiÄ™cone na nagrywanie czy poprawianie niuansów i detali, przygotowywanie tras, oprawy. Jak sÄ…dzÄ™ jest caÅ‚a gama wielu czynnoÅ›ci, które dla znacznej części odbiorców muzyki sÄ… nieznane lub niewidoczne. Gdy jestem na koncertach jakiegoÅ› zespoÅ‚u promujÄ…cego wydanÄ… zaledwie przed kilkoma miesiÄ…cami pÅ‚ytÄ™, czasem sÅ‚yszÄ™ w rozmowach ludzi czy nawet dziennikarzy z muzykami pytanie typu „no to kiedy możemy siÄ™ spodziewać nastÄ™pnej pÅ‚yty?”. W takich sytuacjach zwykle myÅ›lÄ™ sobie, czy ci, którzy zadajÄ… takie pytania, nie traktujÄ… trochÄ™ zbyt lekko caÅ‚ego nakÅ‚adu pracy, jaki wiąże siÄ™ ze stworzeniem, nagraniem, wydaniem i promocjÄ… pÅ‚yty. Czy nie podchodzÄ… do tego na zasadzie „no dobra, ten wasz nowy produkt jest fajny, ale kiedy bÄ™dzie można dostać coÅ› jeszcze nowszego”. Czy masz podobne wrażenia czy może inaczej na to patrzysz?
OdpowiadajÄ…c ci na to pytanie, zboczÄ™ trochÄ™ z odpowiedziÄ… i nawiążę do tego, co jest teraz na fali, czyli caÅ‚ej kwestii ACTA. Wiesz co, ja mam czasem wrażenie, że ludzie szanujÄ… tylko swojÄ… wÅ‚asnÄ… pracÄ™. A najbardziej szanujÄ… jÄ… wtedy, kiedy jest ona fizyczna. Czasami wydaje mi siÄ™, że ludzie myÅ›lÄ…c o rozrywce, czyli np. kinie czy muzyce, traktujÄ… jÄ… tak, jakby ona byÅ‚a im dana z urzÄ™du. UważajÄ…, że mogÄ… jÄ… mieć w każdej chwili, ponieważ jest Å‚atwo dostÄ™pna, w każdej chwili mogÄ… jÄ… sobie Å›ciÄ…gnąć. PatrzÄ… tylko na produkt ostateczny, na efekt koÅ„cowy i nie zastanawiajÄ… siÄ™, jakich potrzeba Å›rodków, żeby ten film czy album powstaÅ‚ i że dla kogoÅ› to też jest praca. Ludzie szanujÄ… swojÄ… pracÄ™ czy to fizycznÄ…, czy biurowÄ…. Naturalnie uważajÄ… to za wysiÅ‚ek, za który na koniec miesiÄ…ca należy siÄ™ stosowne wynagrodzenie. A muzyka jest dla nich czymÅ›, z czego korzysta siÄ™ w czasie wolnym, po powrocie do domu, kiedy włączasz sobie muzyczkÄ™, która ma być dostÄ™pna i po prostu jest. Nie wiadomo skÄ…d ona siÄ™ bierze, najważniejsze, że jest. I tu mam zarzut, że ludzie czÄ™sto o tym nie myÅ›lÄ…. SzanujÄ… swojÄ… pracÄ™, ale nie szanujÄ… pracy innych osób i ciężko jest im to zrozumieć, bo dla nich jest to rzecz z kategorii „rozrywka”. IdÄ…c po tej linii, ja jako osoba wykonujÄ…ca ten zawód czy dziaÅ‚ajÄ…ca w tej branży, czÄ™sto jestem postrzegany jako osoba niepoważna. Ponieważ jest to dla mnie zabawa, ponieważ przychodzi mi to spod maÅ‚ego palca, ponieważ caÅ‚y czas pijÄ™ wódkÄ™, jestem rozrywkowy, krÄ™ci siÄ™ rock’n’roll, a ja niczym siÄ™ nie przejmujÄ™. SÄ…dzÄ™, że spora część ludzi w ten sposób o tym myÅ›li, że tworzenie muzyki czy jakiejkolwiek sztuki to jest caÅ‚y czas zabawa, a ci, którzy to robiÄ…, tylko imprezujÄ…, dostajÄ… przy tym kupÄ™ kasy i żyjÄ… jak pany.
Faktycznie, istnieje takie wyobrażenie, choć ciekawie byÅ‚oby sprawdzić, ile z tych osób tak naprawdÄ™ chciaÅ‚oby spróbować tego „rock’n’rollowego” życia. Ja nie znam tego z autopsji, ale mogÄ™ spróbować sobie wyobrazić np. codzienność trasy, kiedy trzeba wcisnąć siÄ™ na kilka tygodni do blaszanego pudeÅ‚ka z kilkoma lub kilkunastoma osobnikami o odrÄ™bnych charakterach i dymać dzieÅ„ w dzieÅ„ po kilkaset kilometrów z jednego miejsca na drugie.
DokÅ‚adnie. Każda praca ma swoje uwarunkowania. Uwarunkowaniem pracy muzyka rockowego jest to, że na trasie czasem sÄ… imprezy, oczywiÅ›cie, nie ukrywam tego. Jednak w momencie wykonywania pracy, czyli grania koncertu, takie rzeczy absolutnie nie wchodzÄ… w grÄ™. My nigdy nie wychodzimy na scenÄ™ „pod wpÅ‚ywem”. To, co robiÄ™ po koncercie, czyli po swojej pracy, to jest mój wolny czas, tak samo, jak każdego czÅ‚owieka, który wraca do domu i walnie sobie drinka czy pójdzie na dyskotekÄ™. Ludziom siÄ™ wydaje, że jeżdżąc w trasy, zwiedziÅ‚em wiÄ™kszość Europy, ale już nie do koÅ„ca dociekajÄ…, ile podczas tych wyjazdów tak naprawdÄ™ widziaÅ‚em, gdyż w trasie widzisz Å›wiat głównie zza szyby pojazdu. CaÅ‚y czas po prostu jedziesz i jedziesz i to jest uwarunkowanie mojej pracy, także to trzeba też lubić. Dochodzi też ten element, o którym powiedziaÅ‚eÅ›, że jesteÅ› zamkniÄ™ty z dziesiÄ™cioma czy piÄ™tnastoma chÅ‚opa w autobusie i musisz być przygotowany na to, że każdy ma swoje humory. A poza tym do tego wszystkiego jest do wykonania robota. Praca nad koncertem zaczyna siÄ™ w momencie dojazdu na miejsce wystÄ™pu, ekipa rozkÅ‚ada sprzÄ™t, jest próba, potem koncert i sprzÄ™t jest znów skÅ‚adany, tak wiÄ™c czÄ™sto to jest wiÄ™cej niż te przysÅ‚owiowe 8 godzin, które trzeba odbÄ™bnić w tzw. tradycyjnej pracy. Pewnie, że może w tej sytuacji nie ma jakiegoÅ› zÅ‚ego szefa, który stoi i ciÄ™ ocenia, ale my dla naszej ekipy w pewnym sensie jesteÅ›my szefami. Nie jesteÅ›my może tak restrykcyjni, że zabraniamy sobie walnąć piwko, bo dopóki praca jest wykonana dobrze i nic nie nawala, to my siÄ™ nie przypieprzamy. Trzeba jednak pamiÄ™tać o tym, że ekipa również wymaga od zespoÅ‚u. Oni nam rozkÅ‚adajÄ… sprzÄ™t, wiÄ™c chcÄ…, żebyÅ›my zagrali najlepszy koncert, jaki możemy i tak to wszystko dziaÅ‚a.
To, że tak się złożyło, że muzyka może być moim źródłem utrzymania, było również efektem podjęcia pewnych wyborów, choć oczywiście był w tym i łut szczęścia. Ja zdaję sobie sprawę, że ludzie dążą do ułatwiania sobie życia, nie do utrudniania, każdy chce dobrze żyć, ale nie każdy jest w stanie podjąć pewne ryzyko. Ludzie boją się zaryzykować, ponieważ są w to uwikłane różne sytuacje rodzinno-materialne. Nie mają odwagi podjąć pewnych decyzji, ale z drugiej strony zazdroszczą innym.
Po części rozumiem pragnienie jak największej częstotliwości pojawiania się nowej muzyki. Było nie było to jest i ma być rozrywka, poza tym tak jak powiedziałeś, ludzie widzą tylko efekt końcowy. Wychodzi płyta, jest koncert, wpadasz do klubu, walniesz pianę, jest fajnie, gra muzyka, kończy się występ, wracasz do domu, tak więc dla odbiorcy cały czas jest fajnie, ponieważ widzi tylko końcówkę całego procesu.
Dlatego wracając do twojego pierwotnego pytania, jestem w stanie zrozumieć to, że ktoś się pyta kiedy następna płyta, ponieważ fan cały czas potrzebuje nowych doznań czy emocji. My jednak jesteśmy zwolennikami takiego podejścia, żeby ludziom dawać od siebie trochę odpocząć. Na przykład staramy się nie grać zbyt często koncertów w tym samym miejscu, tak żeby ludzie czuli bardziej niedosyt, niż przesyt.
(fot. Robert Grablewski)
Wszystkie pytania, które Ci zadajÄ™ i jeszcze zadam odnoszÄ… siÄ™ do Ciebie, ale to nastÄ™pne jest z nich chyba najbardziej bezpoÅ›rednie, ponieważ jego częściÄ… jest twoje zdanie o sobie samym. ZaciekawiÅ‚o mnie, gdy natrafiÅ‚em na nie na twoim profilu na stronie Riverside i brzmi ono tak: „CieszÄ™ siÄ™, że rozumiem coraz wiÄ™cej, wÅ‚aÅ›nie teraz, kiedy na nic jeszcze nie jest za późno.” Kiedy jest lub też kiedy byÅ‚oby za późno?
Hm, jak by Ci odpowiedzieć. Najbardziej bałbym się w życiu tego, że poróżniłem się z kimś bliskim i nie miałbym odwagi czy też byłbym na tyle w tej sytuacji uparty, że nie mógłbym się z nim dogadać. Kiedy nie byłbym w stanie powiedzieć tej osobie ważnych rzeczy, nawet w sytuacji, kiedy ta osoba odchodzi, nawet w obliczu śmierci. Ja bywam nerwowy czy uparty, ale ogólnie zostałem wychowany w taki sposób, żeby jednak łagodzić konflikty, a nie je podtrzymywać. Uważam, że nie ma takich zdarzeń, które mogłyby mnie poróżnić z kimś tak bardzo, że nie moglibyśmy już nigdy ze sobą rozmawiać. Oczywiście to wymaga zaangażowania dwóch stron, ja sam w tym temacie nic nie zdziałam, ale jednak zawsze lepiej jest próbować coś zmienić w takiej sytuacji, niż potem czegoś żałować. I ja w takich przypadkach robię tyle, ile mogę. Do tej pory mam dwie czy trzy sytuacje w życiu, które mnie bolą, ponieważ potoczyły się tak, a nie inaczej. Jest to związane z ludźmi, którzy byli mi bliscy, ale niestety odsunęliśmy się od siebie.
Próbowałeś to zmienić?
Wiesz co, tak. Wydaje mi się, że zrobiłem tyle, ile mówi mi mój własny charakter i tyle, że nie przekroczyłem jeszcze momentu, w którym już bym się praktycznie poniżał. Myślę, że zrobiłem już na tyle dużo, żeby komuś coś wyjaśnić, pokazać, że schowałem swoją dumę do kieszeni i przyznać się do winy, ale nikogo nie będę zmuszał, żeby mnie lubił czy był moim przyjacielem. I takie rzeczy powinno się w miarę możliwości robić na świeżo. Nie można dopuścić, żeby to zastygło, ponieważ potem jest tylko coraz trudniej.
A wracając do zacytowanego przez Ciebie zdania, to zastanowiłem się na początku nad kierunkiem odpowiedzi, ponieważ jest w niej jeszcze drugi aspekt. Podane przez Ciebie zdanie mówi również o moim stosunku do rodziców i do tego, jak zostałem wychowany. I w tym kontekście uważam, że do pewnych rzeczy w życiu trzeba dorosnąć. Rodzice przekazują nam wiedzę, z której trzeba czerpać, ale zaczynamy to rozumieć dopiero po osiągnięciu pewnego wieku. Tak było i ze mną. Ja dopiero z wiekiem coraz bardziej rozumiałem to wszystko, czego uczyli mnie rodzice. Teraz wiem, że to jaki jestem, zawdzięczam tylko i wyłącznie im. Ja nie byłem może jakimś super buntownikiem, choć mając naście lat, miałem jakieś swoje występki młodości, ale zawsze szanowałem dom, rodziców i to, co mieli do powiedzenia. Wiedziałem, że gdy mi coś mówili czy nakazywali, to nie po to, żeby zrobić mi na złość, ale żeby mnie czegoś nauczyć. Pewnie, że przez to, że rodzic jest za ciebie odpowiedzialny i kocha cię, czasami może bywa nadopiekuńczy, ale niektórzy ludzie to źle odbierają lub nie doceniają i robią wszystko wbrew czy też myślą, że starzy się nie znają i nie mają racji. Ja zrozumiałem, że to jaki jestem, wynika z wychowania mnie przez rodziców. Jeżeli chodzi o charakter, to jestem dokładnie połową mojej mamy i połową mojego taty. Ostatnio w jakimś filmie usłyszałem bardzo fajne zdanie, że jesteśmy wszystkim tym, co w naszych rodzicach najlepsze i najgorsze. I ja bym się z tym zgodził. Oczywiście my te otrzymane cechy w jakiś sposób modyfikujemy w sobie, ale rzeczywiście dużo przejmujemy od rodziców.
Masz dobre relacje z rodzicami?
Mam bardzo dobre relacje. Bardzo sobie cenię to, że miałem normalne dzieciństwo i szczęśliwy dom. Moi rodzice tworzą normalną rodzinę, nie bogatą, raczej biedną. W swoim życiu nauczyli się przede wszystkim miłości i przekazywania tego uczucia swojemu dziecku, ponieważ ja jestem jedynakiem. Nauczyli mnie też szanowania siebie. Nie rzeczy, ale siebie nawzajem. Od tego każdy człowiek powinien zacząć. Jeżeli nie ma tej podstawowej rzeczy, czyli szacunku dla siebie i najbliższych, to im dalej w życie, tym gorzej. Dlatego ja ludzi szanuję, lubię, szukam w nich dobrych rzeczy, nie złych. Choć są i tacy, którzy już nigdy mnie nie przekonają. Są po prostu nieuleczalni (śmiech).
Agnieszka
03.05.2012 o godz. 19:09
Świetna rozmowa. Obu panom gratuluję wrażliwości i umiejętności głębokiego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość. Także dziękuję za zostawiony ślad ;) Życzę równie inspirujących wywiadów!